Ładnie poleciałam w tym miesiącu z ulubieńcami! Prawda jest taka, że w czerwcu nie dorobiłam się jakichś spektakularnych odkryć, ale udało się wybrać kilka kosmetyków, których używałam w tamtym miesiącu z uwielbieniem.
Zacznijmy od płynów do kąpieli, bo zużyliśmy ich trochę.
Pierwszy to Johnson’s body care z ekstraktem z ylang ylang. Sprawdził się u nas doskonale. Jest gęsty, konsystencja mleczna a do tego pięknie się pienił. Jeśli chodzi o zapach, to był dość oryginalny. Coś podobnego do mleka wymieszanego z ziołami. Nie każdemu może przypaść do gustu, ale mi się bardzo spodobał.
Kolejny żel był marki Le Petit Marseiliais – Fleur d’Oranger, czyli Kwiat Pomarańczy. Bardzo fajny płynik. Mocno się pienił i pachniał bardzo oryginalnie. Marka LPM ma to do siebie, że jej zapachy są niezwykłe i bardzo intensywne. Jedynym minusem było to, że jest niewydajny. Konsystencja jest dość lejąca, a do tego dozownik nie był przystosowany do takiej właśnie konsystencji i wylewało się tego sporo, a nie potrzeba było, bo piana była wystarczająca.
Kolejny płyn również z Le Petit Marseiliais o mniejszej pojemności i zapachu Mandarine & Citron Vert, czyli Mandarynka i Limonka. W tym płynie może ze dwa razy się wykąpałam, pachnie pięknie i jestem z niego zadowolona, ale wydajność jest słaba. Panie producencie LPM może lepiej byłoby zmienić dozownik na jakąś gustowną pompeczkę? ;)
Ok koniec tych tematów kąpielowych, przejdźmy do poważniejszych produktów ;) Muszę Wam powiedzieć, że mimo że są wakacje, to nie wysypiam się dość dobrze, co zawsze skutkowało worami i cieniami pod oczami. Do tego jeszcze ostatni weekend spędziłam na na pierwszych urodzinach bloga Gruba i Szczęśliwa, który należy do przeuroczej Agaty, więc posiedziałyśmy chwilę. W niedzielę wpadłam w odwiedziny do mojej siostry co również poskutkowało posiadówą do 4 nad ranem. Taki intensywny weekend i wydawać by się mogło, że będę wyglądała jak przez okno, ale dzięki kremikowi z Norel taka sytuacja absolutnie nie miała miejsca.
Krem ma za zadanie nawilżyć skórę wokół oczu i jak głosi opakowanie, odstresować ją. Tego mi było trzeba. Poradził sobie znakomicie i używam go non stop i uwielbiam. Jak widać po buteleczce, trochę go zużyłam, ale jest niesamowicie wydajny. Mnie wystarcza pół pompki na wysmarowanie skóry wokół oczu. Więcej o nim pisałam TUTAJ. Znalazł się również w ulubieńcach kwietnia. Polecam!
Delikwent ze zdjęcia poniżej również już pojawił się na moim blogu. W recenzji opowiadałam o jego niezwykle oryginalnym zapachu, który złapał mnie za serducho. Jako że w czerwcu pojawiło się kilka cieplejszych dni, postanowiłam skorzystać z dawno nieużywanego żelu i na nowo zakochałam się w zapachu i w uczuciu świeżości jak pozostawia po zmyciu. Zdecydowanie polecam go wszystkich, którzy szukają lekko peelingującego żelu, który daje mega efekt odświeżenia i wygładzenia na twarzy.
Teraz mogę oficjalnie powiedzieć, że czerwiec został zakończony ;)