Był czas, kiedy byłam zakochana w ziołowych produktach do włosów. Głównie w szamponach, które jak mi się wtedy wydawało, świetnie działały na moje włosy i skórę głowy. Nic bardziej mylnego. Ale o tym już pisałam TUTAJ. Po tym niemiłym doświadczeniu postanowiłam powrócić do używania pieniących się specyfików. Minęło kilka miesięcy i znowu zapragnęłam spróbować czegoś bardziej naturalnego, co sprawi, że znowu poczuję „naturę„ we włosach.
I tak przyjrzałam się trzem produktom. Ziołowa wcierka Kosmed, Farmona Herbal Care Chmiel — Zwiększający objetość oraz Elpha Pharm Serum Łopianowe. O każdym z produktów opowiem Wam w skrócie, wydam opinię i na końcu ocenimy wspólnie czy warto stosować ziołowe preparaty do włosów. Na początki wspomnę, że jestem posiadaczką włosów farbowanych, z suchymi końcówkami, z tendencją do przetłuszczania i nasady oraz łupieżu. I znajdź tu człowieku szampon idealny…
Pierwszy pod nóż idzie…
Kosmed – Aloevit Płyn Przeciwłupieżowy
Buteleczka, w której zamknięty jest produkt, przypomina mi buteleczkę amolu, którym dawniej mama nacierała mi plecy, kiedy byłam chora. Buteleczkę skojarzyłam również z wcierką Jantar, po której mam pozytywne odczucia, więc ucieszyłam się, że ten produkt również fajnie się sprawdzi. Nie miałam nigdy do czynienia z marką Kosmed więc tym bardziej nie mogłam doczekać się testów. Muszę wspomnieć, że wcierka jest ogromnie niewydajna. Na zdjęciu widzicie pozostałość po 4 użyciach. To niestety nie jest jedyny jej minus.
Przy pierwszym użyciu, skóra głowy zaczęła mnie strasznie szczypać! Ale to tak strasznie, że musiałam zacisnąć zęby, żeby nie pisnąć. Nie popatrzyłam na skład, w którym na pierwszym miejscu był alkohol. Nie było to przyjemne i już na początku odżywka zarobiła minusa.
To, co zauważyłam, to włosy niesamowicie się błyszczały po niej i były sypkie i jakby bardziej oczyszczone. Połysk to było coś, na co zwracałam uwagę za każdym razem, gdy przeglądałam się w lustrze. To, co widzicie na zdjęciu to zawartość buteleczki po 4 użyciach. Wydajność niestety słaba no i poprawy związanej z likwidacją łupieżu nie zauważyłam.
Farmona Herbal Care Chmiel – Odżywka ekspresowa zwiększająca objętość
Po pierwszym użyciu miałam wrażenie, że włosy się pofalowały lekko. Przy drugim razie wiedziałam, że się nie przewidziałam, rzeczywiście włosy stały się pofalowane i uniesione u nasady. Miałam wrażenie, że jest ich więcej. Podobał mi się ten efekt oprócz tego, że z końcówkami zaczęły się dziać niefajne rzeczy. Stały się sianowate i matowe. Fale nie tak bardzo mi przeszkadzały, bo przy umiejętnym ich ułożeniu wychodziła fajna wakacyjna fryzurka.
Niestety po dalszym używaniu odżywki, stan końcówek mocno mnie zaniepokoił, bo były już nieprzyjemne w dotyku i niesforne. Za to u nasady włosy zaczęły się mocno przetłuszczać. Do tego stopnia, że włosy po kilku godzinach po myciu nadawały się z powrotem do umycia i nie wyglądały estetycznie. Dla mnie to jest totalna porażka, ponieważ nie myję ich codziennie i odżywka na dłuższy czas używania jest nie do zniesienia dla mnie.
Elpha Pharm – Intensive Hair Therapy Serum łopianowe przeciw wypadaniu włosów
Ostatni z mojej kolekcji ziołowych odżywek. Co mnie znowu ucieszyło to, że preparat jest zamknięty w buteleczce z psiakczem, która bardzo ułatwia aplikację na włosy i skórę głowy. Odżywka miała za zadanie wspomóc porost włosów. Podobało mi się również to, że odżywkę należało wmasować jedynie w skórę głowy, dzięki czemu na końcówki mogłam nałożyć jakąś odżywkę, dzięki której mogłam je podratować po chmielowym specyfiku. Co się działo? Włosy błyszczały, falowały i szybciej się przetłuszczały. W tym wypadku zaraz po wysuszeniu nie były pierwszej świeżości. Przy ostatnim użyciu nie było nawet widać, że zostały umyte. Niestety psikacz z Elpha Pharm również się u mnie nie sprawdził.
Niestety żadna z ziołowych odżywek nie sprawdziła się u mnie. Nie jestem w stanie ich używać, bo moje włosy wariują i zaczynają się przetłuszczać, może z wyjątkiem produktu z Kosmed. Wszyscy psioczą na silikony i wszelkie wymyślne chemiczne składy, które mają spowodować to, że włosy będą zniszczone. U mnie jest chyba inaczej. Moje włosy kochają produkty fryzjerskie. Pięknie się układają, a ja wiem, że nie będę zawiedziona ich stosowaniem. Bardzo chciałam poczuć namiastkę naturalności, ale moim włosom nie spodobał się ten pomysł. Cóż mogę powiedzieć. Produktem, z którego byłam najmniej zawiedziona jest Farmona Chmiel. Podobała mi się objętość, w jaką wprawiał moją czuprynę. Spróbuję coś jeszcze pokombinować z moimi końcówkami, żeby nie były przesuszone w trakcie używania chmielowego preparatu.
Odpowiedź na pytanie: Czy warto stosować ziołowe preparaty do włosów? Według mnie nie warto. O ile Wasze włosy dobrze reagują na ziołowe szampony, to możecie spróbować, ale u mnie to nie zdało egzaminu. A bardzo chciałam i bardzo się starałam.
Ciekawa jestem czy korzystałyście z podobnych produktów, a może mieliście te same? Jak się sprawdzały u Was? Było dobrze? Bo może to tylko te moje włosiwa są takie kapryśne. Piszcie w komentarzach.