Oj coś ostatnio ciężko mi idzie z wyrobieniem się w terminie z ulubieńcami. Ale w końcu są. Nie jest dziwne to, że co miesiąc w moich ulubieńcach pojawiają się płyny i żele do kąpieli :) To one wyznaczają trend na najbliższe miesiące :D
W tym miesiącu powróciłam do zapachów iście owocowych. Skończyłam ze słodkimi, karmelkowymi i czekoladowymi zapachami, a to znaczy, że wiosna jest już naprawdę blisko! Żele Fa Vitamin Power umilały mi kąpiele i naprawdę nie mogę na nie narzekać. Jeden pachnie tropikalnie (zielony) a drugi bardziej brzoskwinią i troszkę melonem (pomarańczowy). Bardzo ładnie się pieniły i pozostawały na skórze do około godzinki po kąpieli. Marka Fa kojarzy mi się z dzieciństwem i głównie z dezodorantami, których w naszej łazience zawsze było sporo.
Poniżej macie skład jednego z nich. W ogóle właśnie podczas robienia tego zdjęcia dowiedziałam się, że marka FA należy do firmy Schwarzkopf &Henkel. Nice! Jeszcze jedno chciałabym o nich powiedzieć. Zostały bardzo dobrze przyjęte przez moich mężczyzn. Zauważyłam również, że dzięki tym żelom nie musiałam zbyt długo namawiać mojego najmniejszego mężczyznę do kąpieli. Zapach zrobił świetną robotę.
Dalej chciałabym wspomnieć, czym to raczyłam się w tym miesiącu podczas kąpieli. Balea Kremowy żel z olejkiem z pestek winogron i pistacji. Ostatnio mam słabość do winogronowych zapachów i ten również bardzo przypadł mi do gustu. Pistacje są wyczuwalne, ale bardzo słabo co mi raczej nie przeszkadzało. Najważniejsze jest to, że kolejny raz marka Balea mnie nie zawiodła. Nie mogło być inaczej, w końcu jest moją ulubioną marką (pisałam o niej TUTAJ).
Kremowy żel pienił się jak szalony i wystarczyła niewielka kropeczka do wytworzenia piany porządnych rozmiarów :)
Tutaj skład mojego żeliku. Pokazałabym Wam konsystencje, ale zarówno żele Fa, jak i Balea zostały zużyte do końca i puste buteleczki lądują w koszu. Winogronowo — pistacjowy żel do mycia ciała to idealny produkt dla fanów winogronowych zapachów i wielkiej piany :D
Jeśli już mówimy o zapach winogronowych, to nie mogło zabraknąć kolejnego ulubieńca, który raczy mnie tą wspaniałą wonią. Kolastyna Refresh żel do mycia twarzy. Nie zatrzymam się przy nim zbyt długo, ale odeślę Was do wpisu, który pojawił się ostatnio na moim blogu, TUTAJ.
Ostatni ulubieniec to Kojąca maseczka żelowa z Organic Shop. Zwykle nie lubię żelowych maseczek, bo ich zmywanie doprowadza mnie do szału, ale w tym wypadku uczyniłam wyjątek. Maseczka jest naprawdę wyjątkowa, koi skórę, sprawia, że ta staje się chłodna, jaśniejsza i uspokojona. Lubię jej używać po mocnej maseczce oczyszczającej lub po prostu dla relaksu na wieczór. Jaki ma zapach? Nie wiem jak pachnie bambus, ale zapach maseczki przypomina mi watę cukrową w połączeniu z bardzo słodką gumą balonową. Nie wiem, czy to ja jestem dziwna i mam takie skojarzenia, czy to rzeczywiście tak pachnie.
Skład maseczki wydaje się dobry, jako że zawiera pantenol a wyciąg z liści aloesu ma wysoką pozycję więc chyba jest ok. Maseczki używałam bardzo często w tym miesiącu i zostało mi jej dosłownie na jedno użycie.
Być może zainteresują Cię również ulubieńcy z pozostałych miesięcy. Zapraszam do klikania w serię o wdzięcznym tytule: Ulubieńcy miesiąca (znajdziecie ją w liście serii po prawej stronie).