Jest wpis kosmetyczny! Dawno też nie było nic o moich włosach, na których obecnie rzuca się w oczy kolor niebieski a dokładnie niebieskie ombre. Wszyscy doskonale wiecie, że farbowanie i prostowanie niszczy włosy, a szczególnie końcówki. Moje włosy nie należą do tych grzecznych i pięknie układających się. Są niesforne, często się puszą i kręcą w sposób, który nie do końca mi się podoba. Dlatego też korzystam z prostownicy. Mój rytuał podczas mycia włosów zajmował jakieś 2 godziny z hakiem. To dużo. Mycie, płukanie, nałożenie maski nawilżającej, spłukanie maski, wysuszenie w ręczniku, wysuszenie suszarką, prostowanie. Umówmy się, że na szybkie wyjście z domu w sytuacji kryzysowej nie ma co liczyć. Dlatego zawsze wcześniej planowałam ten mój rytuał, żeby nie zaburzać całego planu dnia. Od ponad 3 miesięcy trochę się zmieniło w moim rytuale. Zaoszczędziłam nieco czasu i odkryłam kilka perełek, po których moje włosy mają się wyśmienicie. Dzisiaj chcę Wam o nich opowiedzieć.
Od razu przejdźmy do rzeczy.
WAX Pilomax Colour Care Kamille – Maska regenerująca włosy farbowane jasne
Mój ulubieniec wszechczasów. Wspominałam już o niej kilkukrotnie na blogu i nawet pojawiła się w ulubieńcach pielęgnacyjnych TUTAJ. Ta maseczka działa cuda! Pięknie pachnie, dobrze się ją nakłada, a włosy po niej są boskie. Trzeba ją potrzymać 10-20 minut, bo wtedy daje najlepsze efekty, ale jest warta tego czekania. Wygładza, odżywia, sprawia, że są fajnie obciążone, lśniące, miękkie, fajnie się układają. No cudo! Nie chciałam z niej rezygnować ani na chwilę. Nawet po to, żeby przetestować jakieś inne produkty. Można ją nakładać na same końcówki, ale zdecydowanie lepiej działa, kiedy nałożycie ją od nasady włosów, a również na skórę głowy. Nie obciąża, serio nie robi tego! Mam już następne jej opakowanie i stosuję ją kilka razy w miesiącu, ale tylko wtedy kiedy mam więcej czasu dla siebie. Uwielbiam i polecam każdej z Was!
MONTIBELLO SMART TOUCH 12 w 1 – Serum
Moje odkrycie tego roku. Szukałam czegoś, co zastąpi maseczkę z Wax i dodatkowo nie będę musiała spłukiwać tego preparatu. Chodziło głównie o nałożenie czegoś na końcówki, wysuszenie włosów i gotowe. Znalazłam! Takie małe i niepozorne serum, które pachnie obłędnie, zawładnęło moim serduchem. Był ze mną przez całe wakacje. Zaufałam mu również podczas naszego wyjazdu na wakacje. Nie wzięłam żadnej innej odżywki i maski do włosów w myśl tego, że nie będę chciała długo siedzieć w łazience, a i moim współlokatorom nie bardzo się to spodoba. Zdała egzamin! Co to serum robi z moim włosami? Pięknie wygładza i sprawia, że się układają. Kilka razy zdarzyło mi się, że nie musiałam używać prostownicy, bo nie było takiej potrzeby. Włosy pięknie wygładzone zaraz po wysuszeniu? Brzmi nierealnie przynajmniej dla mnie, ale to prawda. Kiedy zależy mi na czasie, to bardzo ratuje mój tyłek. Zapach serum utrzymuje się na włosach dość długo, zazwyczaj cały jeden dzień po umyciu. Może się znudzić po jakimś czasie, więc polecam zrobić przerwę. Na swoje włosy używam około 10 pompek. Jestem bardzo zadowolona z tego serum i już czaję się na kolejne opakowanie. Na czarną godzinę, a na wyjazdy na pewno!
KALLOS HAIR REPAIR LEAVE-IN – Odżywka w spray’u
Kolejny psikacz, który odkryłam w tym roku. Sprawa z Montibello jest taka, że po jakimś czasie jej zapach mi się znudził, może czasami mnie drażnił (jest intensywny) i potrzebowałam zmiany na coś lżejszego. W swoich zbiorach znalazłam tego cudaka z śmiesznym atomizerem. Bardzo dobrze mi się go używa. Spryskuje nim końcówki. Bardzo ładnie ujarzmia spuszone włosy. Nie wiem jak to robi, ale włosy stają się przy nim proste jak druty no i nie puszą się. Przy dłuższym stosowaniu bywały dni, kiedy nie musiałam używać prostownicy, bo były już pięknie rozprostowane samym suszeniem. Niebywałe. Uważam, że jest trochę gorszą wersją Montibello, bo jednak serum z Montobello była w kremie a ten psikacz jest raczej wodnisty, ale za to szybko działa i nie trzeba go spłukiwać to kolejne plusy.
KALLOS OMEGA – Maska do włosów z kwasami tłuszczowymi
Kolejny produkt z Kallosa. Jedynym jej minusem jest jej zapach. Dla mnie mocno śmierdzący. Pachnie mocno orzechami, pewnie za sprawą oleju makadamia. Nie lubię tego zapachu, ale lubię efekt, jaki jest na włosach po jej użyciu. Co robi z włosami? Błyszczą się po niej jak szalone! Uwielbiam je po tej masce. Pięknie odbijają światło i wyglądają bardzo zdrowo. Kolejną rzeczą jest oczywiście wygładzenie ich i ujarzmienie. Bardzo łatwo je ułożyć i wygładzić, nawet samymi palcami. Uwielbiam ją za tą taflę na moich włosach. Już kiedyś wspominałam o tym, że kosmetyk może dla mnie śmierdzieć a ja, jeśli widzę efekty działania, to jestem nim zachwycona! I tak jest w tym przypadku. Nie używam jej zbyt często, ale dla efektu błyszczących włosów rodem z reklamy telewizyjnej, jestem w stanie się poświęcić.
To tylko cztery produkty, ale ratują moje włosy z najgorszej opresji. W wakacje, kiedy włosy są jeszcze bardziej przesuszone i zniszczone od słońca i wody, one dawały radę, a ja nie miałam problemu z ułożeniem włosów. Jak wiecie, lubię testować różne rzeczy, kosmetyki przede wszystkim. Te produkty są pierwszymi kosmetykami w moim życiu, które z chęcią kupiłabym ponownie. Serio! Ja i moje włosy jesteśmy bardzo, ale to bardzo zadowoleni z ich działania. Polecam serdecznie :)
Używałyście któregoś z wymienionych przeze mnie kosmetyków? Jeśli tak, to koniecznie podzielcie się swoją opinią w komentarzu. A może macie swoje perełki, które ratują Waszą fryzurę z największych opresji. Koniecznie napiszcie o nich w komentarzu. Jestem ciekawa czy są jeszcze jakieś produkty, które są w stanie je przebić.