Jako mała dziewczynka byłam doganiana przez moją mamę do zmiany ubrania po wejściu do domu. Do tej pory pozostał mi nawyk wskakiwania w dresiki, kiedy siedzę w domu. Miałam w swojej szafie ubranie „kościółkowe„, „szkolne„ i „na co dzień”. Kościółkowe rzeczy miałam na sobie maksymalnie jedną godzinę w niedzielę i strasznie żałowałam, że nie miałam możliwości ubrania się tak do szkoły. Bo szkoda, bo się zniszczą, bo po co się tak stroić? Rozumiem to podejście. Rodzice są z tego okresu, kiedy zdobycie fajnych dżinsów graniczyło z cudem, a więc o tą jedną jedyną parę w szafie trzeba było dbać. Czasy się zmieniły, a dzisiaj sama ustalam zasady tego, w jaki sposób będę się ubierać.
Aktualnie w szafie mam ubrania po domu i do wyjścia. Nie rozdzielam już tego, gdzie wychodzę. Do kościoła nie chodzę, więc może to trochę rozwiązało problem. Postanowiłam nie zostawiać ciuchów na KIEDYŚ, na jakąś wyjątkową okazję. Postanowiłam nie chomikować w szafie ubrań, które mi się już nie podobają, w których nie chodzę lub nie wchodzę. Oddaje je lub wyrzucam.
Moda na slow fashion pojawiła się w Polsce stosunkowo niedawno. Czytając niektóre wpisy w tematyce slow, gdzie autorka nie wie, które czarne szpilki ma założyć ze swojej kolekcji 14 modeli, gotuje się we mnie. Spróbuj przeżyć bez ani jednej pary czarnych szpilek jak ja! Co sezon wymieniam swoją garderobę, dokupuje nowe rzeczy i staram się nie oddzielać osobnego pokoju na szmatki. W sklepach również nie obkupuje się za wsze czasy i nie wynoszę wielkich siatek ze sklepów. Kupuję tylko to, co jest mi potrzebne w danej chwili.
Często zdarzało się, że kupiłam bluzkę, która była idealna na mnie, uwielbiałam na nią patrzyć no i była zgodna z najnowszymi trendami. Później chomikowałam ją w szafie, bo było mi jej szkoda. Trendy się zmieniły, bluzka przestała mi się podobać a przy okazji wyszła z mody, a byłam w niej może ze dwa razy. Tak się skończyło moje chomikowanie.
Pisałam kiedyś post o tym, dlaczego kobiety plus size nie chodzą w sukienkach. Aktualnie korzystam z zimy i możliwości swobodnego noszenia czarnych rajstop oraz buciorów na wysokich koturnach. Nie odmawiam sobie noszenia sukienki na zakupy. Co mi przyjdzie z chomikowania? Nic. Jeśli dana rzecz się zniszczy to co? Nic. Kupię sobie nową. Ja to widzę właśnie w ten sposób.
Jedynie nawyk przebierania się po przyjściu do domu pozostał. Dresiki rządzą w domu!
Nie zostawiajcie rzeczy na później, na jakiś wyjątkowy dzień. Wyjątkowy? Czyli jaki? Każdy dzień jest wyjątkowy i idealny na to, żeby wyglądać szałowo. Ktoś kiedyś powiedział: „Rzeczy są dla nas, a nie my dla nich”. Tego się trzymajmy!
Dajcie znać czy macie podobne podejście? A może zmieniło się ono z wiekiem? Miałyście kościółkowe lakierki schowane głęboko w szafie? Piszcie w komentarzach.