Jestem! Mam dla Was dzisiaj pościk z serii Ulubieńcy miesiąca. Ty razem nietypowo, bo przedstawię Wam ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy. Muszę Wam powiedzieć, że sporo się działo, jeśli chodzi o pielęgnację, za to kolorówka była prawie nieużywana lub używana z nienawiścią. Umówmy się, nikt nie lubi, kiedy makijaż zjeżdża z twarzy, choćby nie wiem jak dobrymi kosmetykami był wykonywany, to przy upale 37 stopni raczej nie przetrwa.
Nazbierało się tego trochę przez te dwa miesiące. No już zaczynamy.
Bielenda Appetizing Body Spa – Masło do ciała wanilia + pistacja.
Czymś trzeba było nawilżyć o natłuścić skórę po opalaniu. Już od jakiegoś czasu stawiam na masła do ciała. Marka Bielenda po raz kolejny mnie nie zawiodła, chociaż miałam obawy przed jego tłustą konsystencją i ciężkim, słodkawym zapachem. Masełko pięknie się wchłaniało, pozostawiając skórę napiętą, nawilżoną i przyjemnie pachnącą. Całe opakowanie zostało zużyte w przeciągu dwóch miesięcy, więc zauważcie, że projekt nawilżania ciała jest w trakcie. Więcej o nim przeczytacie TUTAJ.
Perfecta Spa – Cukrowy peeling do ciała wygładzający lody melba.
Brzmi pysznie i wakacyjnie prawda? Starałam się nie używać go zbyt często, żeby nie zedrzeć mojej pięknej, letniej opalenizny, ale zawsze, kiedy go używałam to rozpływałam się w zapachu, jaki mi towarzyszył. Więcej o peelingu przeczytacie TUTAJ.
Sun Ozon – Balsam do opalania SPF 30.
Kiedy nadeszły wielkie upały, to trzeba było bardzo szybko zaopatrzyć się w jakiś kremik ochronny z filtrem. Podczas jednej z wypraw do Rossmanna do rąk wpadł mi taki balsam ich marki własnej. Nie było wtedy zbyt wielkiego wyboru, bo jak mniemam, nie tylko ja wpadłam na ten niecny plan zaopatrzenia się w coś z filtrem. Balsamu używała cała moja rodzina w dni, kiedy musieli być wystawieni na promienie słoneczne lub na drugi dzień po opalaniu, kiedy skóra była lekko podrażniona. Nie jestem Fanką kupowania wysokich filtrów, bo nie widać po nich opalenizny, a nie o to przecież chodzi, żeby się stresować, tylko żeby złapać nieco kolorku. Opalanie w tym roku się udało bez żadnych podrażnień i poparzeń. SPF 30 dla nas jest wystarczające.
Mogłabym się doczepić zapachu, który mógłby być bardziej plażowo-kokosowy. Umówmy się, że zapach rumianku nie kojarzy się za bardzo z plażowaniem.
DAX Sun – Wysoko wodoodporny arganowy olejek do opalania z betakaroten SPF 6.
Ja głównie korzystałam z tego cuda, co możecie zauważyć po zużyciu. Miałam przed nim pewne obawy, bo wszędzie piszę, że minimalny filtr ochronny na nasz klimat musi wynosić 25. Skoro SPF 6 jest dostępny w sprzedaży, to też może być… Zaryzykowałam.
Ma fajny psikacz, dzięki któremu nie wylejemy zbyt dużej ilości na dłoń i pięknie się rozsmarowuje. Słońce ładnie mnie chwytało i byłam zadowolona z niego a przede wszystkim z kokosowego zapachu.
Co do tej wysokiej wodoodporności to niestety ja nie wierzę, że taki produkt mógłby być wodoodporny. Zawsze po wyjściu z wody ponawiam wsmarowanie specyfików do opalania bez względu na to, czy jest wodoodporny, czy nie.
Organic Therapy – Złoty peeling do twarzy.
Dopiero ostatnio ogarnęłam temat złotego pociągu 😉 Co tam ja mam złoty peeling, który dzisiaj ląduje w ulubieńcach wakacji. Przy wysokich temperaturach nie trudno nazbierać nieco zanieczyszczeń na twarzy. Co 1-2 tygodnie złoty peeling szedł w ruch i nigdy mnie nie zawiódł. Więcej o nim przeczytacie TUTAJ.
Kamill – Aloesowy żel pod prysznic.
Zawsze zastanawiam się, jaka jest różnica pomiędzy żelem pod prysznic a żelem do kąpieli. Jeśli jakaś znacząca to proszę, oświećcie mnie. W przeciągu dwóch miesięcy wykończyłam jedno opakowanie żelu, co jak na mnie jest dziwne. W wakacje testowałam mydła marki Ecolab, o których za niedługo napiszę na blogu. Co do żelu to jest to jeden z moich ulubionych żeli z niższej półki cenowej. Kosztuje około 5 zł i znajdziecie go w prawie każdym większym supermarkecie. Ma piękny zapach i ładnie się pieni. Czego chcieć więcej? Szkoda, że firma Kamill nie pracuje nad rozszerzeniem linii zapachowej, bo na pólkach w sklepie pojawiają się ciągle te same. Zawsze niezawodny, gdy potrzebuje żelu na szybko i tanio.
Alverde – Odżywka do włosów, wygładzająca z cytryną i morelą.
Kto by pomyślał, że jakiś kosmetyk z Alverde wyląduje w moich ulubieńcach? A jednak! Odżywkę polubiłam tylko i wyłącznie za to, jakie stają się moje włosy po jej użyciu. Są dziecinnie miękkie i puszyste a z drugiej strony nie tworzy efektu szopy. Więcej o niej TUTAJ.
Fuss wohl – Chłodzący żel do stóp.
Na sam koniec, mój wybawiciel od opuchniętych stóp. Również został zakupiony w Rossmannie. Jeśli chodzi o moje opuchnięte stopy, to cierpię na tę przypadłość tylko kilka dni w miesiącu, jeśli do tego dodać upał nie do wytrzymania to moje stopy przypominają balony.
Przynosi niesamowitą ulgę i chłód na opuchnięte stopy. W ciężkich przypadkach smarowałam nim nogi aż po kolano. Przyjemna gęsia skórka, jaka po nim powstaje, jest nie do podrobienia.
Jego minus jest taki, że po zetknięciu z wodą się klei. Więc lepiej posmaruj nim stopy i nie mocz ich.
To moja całą lista ulubieńców wakacji. Na nadchodząca jesień planuje drobne zmiany, szczególnie jeśli chodzi o zapachy.
Jakie produkty były Waszymi ulubieńcami w okresie wakacyjnym?