Czy zdarzyło Ci się przekląć przy swoim dziecku? Nie mówię tutaj o noworodkach i niemowlakach, które mało co rozumieją, ale o kilkulatkach, przedszkolakach, szkolniakach, które rozumieją więcej, niż Ci się wydaje, a nawet jeszcze więcej. Co najśmieszniejsze to nie mocne wulgaryzmy są zapamiętywane przez dzieci, ale te słowa…
„Poczekaj aż ojciec/matka wróci z pracy…”
A u Was kto jest „czarnym charakterem”? Często łapię się na tym, że do ust ciśnie mi się taka groźba. W naszej rodzinie dyscyplinę trzyma Tata i tu przyznaję się bez bicia, że czasem wymsknie mi się zdanie: „Bo powiem tacie…”. Wiem, że to jest bez sensu, bo pokazuje siebie jako skarżypytę a P jako tego, kto wyegzekwuje karę, co też nie jest fajne. Staram się nie używać tego zdania zbyt często, ale korci mnie, kiedy widzę, że to działa i w chwili jest spokój. Co do poczekania aż ojciec wróci, to nie zdarzyło mi się tego nigdy powiedzieć i nie zdarzy się. Jako mała dziewczynka sporo czasu spędzałam u babci, jako że moi rodzice pracowali i często zdarzało mi się słyszeć to zdanie z ust babci, a wtedy w mojej głowie działy się cuda i już oczami wyobraźni widziałam jaka straszna kara mnie czeka w domu, jak tylko mama wróci z pracy, przez co nie miałam ochoty widzieć się z nią. Dla mnie mogła nie wracać z tej pracy.
To zdanie wywołuje w dziecku strach przed własnym rodzicem, co jest niedopuszczalne…
„Czemu nie jesteś taki jak…”
Ten zwrot o wiele częściej słyszy starsze lub młodsze rodzeństwo. Jeśli chociaż raz powiesz swojemu dziecku, czemu nie jest taki jak jego brat/siostra to dajesz mu do zrozumienia, że nie jesteś z niego zadowolona. Coś musiało pójść nie tak, bo DZIECKO NR 1 wyszło takie, jak chcieliście, zachowuje się tak, jak wszyscy oczekują a DZIECKO NR 2 nie. Co poszło nie tak? To jest chore! Nigdy nie będę tak postępować i mówić w taki sposób do mojego syna. Fakt jest jedynakiem i innego wyjścia, na razie nie mam, ale to samo tyczy się porównywania własnych dzieci do dzieci sąsiadów, koleżanek, kuzynów. „A Kacper zjadł podwójną porcję rosołu”. No i?
„Jesteś beznadziejny…”
Po tym stwierdzeniu zazwyczaj nie ma trzech kropek. Stwierdzenie jest proste i zamiast beznadziejny możecie sobie wstawić jakiekolwiek inne słowo: głupi, nienormalny, niegrzeczny, męczący itp. Nie mówię, że codziennie rugasz swoje dziecko, bo denerwuje Cię, że jeszcze tak mało rozumie i nie potrafi zrozumieć, że „śę„ piszemy „się”. Wymsknęło Ci się? Powiedz sama do siebie w myślach to, co powiedziałaś do swojego dziecka! Powtarzaj mu to częściej, a nad odzyskaniem pewności siebie będzie pracował latami. Chcesz, żeby już zawsze tak o sobie myślał? Mama powiedziała, że jestem niegrzeczny i nic z tym się nie da zrobić…
Cóż mogę powiedzieć na ten temat. Nie jestem ideałem i zdarza mi się powiedzieć do Antka, że jest niegrzeczny. Staram się to eliminować.
„Jak możesz tego nie wiedzieć?”
To pytanie ciśnie mi się na usta za każdym razem, gdy robię zadanie z moim synem, a on nie wie, że nowe zdanie zaczynamy zawsze wielką literą albo, że morze to coś innego niż może. Nie jestem jakoś super uzdolniona pedagogicznie i składam wszelkie pokłony nauczycielom a szczególnie tym dobrym nauczycielom, którym nie brak cierpliwości. Mnie brakuje, ale nigdy mi się nie zdarzyło powiedzieć tak do swojego dziecka, chociaż nie raz mam ochotę. Dwa głębokie wdechy i tłumaczę do momentu, aż nie usłyszę zbawiennego: „AHAAA„.
„Jestem na diecie, odchudzam się”.
Zdarzyło mi się to powiedzieć i dzięki temu cała rodzina i znajomi wiedzieli, że się odchudzam a mój własny syn pilnował mnie na każdym kroku, żebym nie zjadła czegoś słodkiego. Dzieci uznają dietę i odchudzanie się za jakiś reżim jedzeniowy, w którym nie wolno jeść niczego co mogłoby mi posmakować. Ogólnie to suchar i woda. Nie lepiej było powiedzieć, że zaczynamy się zdrowej odżywiać i chcemy bardziej zadbać o siebie? Jasne, że lepiej! Ale to nie wszystko. Od tej pory Twoje dziecko będzie patrzyło na kobiety i będzie je klasyfikowało na te jeszcze przed dietą i te na diecie. A wystarczyło wcześniej chwilę pomyśleć.
„Musisz się dobrze uczyć żeby mama była z Ciebie dumna”.
Zawsze myślałam, że uczę się dla siebie. Niestety zrozumiałam to dopiero niedawno. Tak moi drodzy! Od dziecka wpajano mi, że uczę się dla czegoś/kogoś. Dla oceny, dla mamy, po to, żeby zdać egzamin i tak dalej. Nie ważne czy dany temat mnie interesował, czy nie. Pamiętaj o tym i nie pozwól swojemu dziecku myśleć w ten sposób. Dlaczego nie może być zadowolony sam z siebie, jak dostanie piątkę? Dlaczego nie może być dumny i pewny siebie, że dał radę w trudnym sprawdzianie z matematyki? Dlaczego ma myśleć, że zrobił to po to, żeby zadowolić swoją matkę?
„Nie stać nas na to”.
Ale to znaczy, że nigdy nas nie będzie na to stać? Nie budź w dziecku mentalności biedaka. Nie lepiej powiedzieć: „Nie możemy wydawać teraz na to pieniędzy, bo odkładamy na coś ważniejszego”? Pewnie, że lepiej. Popieram oszczędność i sądzę, że każdego stać na wszystko tylko jeden może kupić to coś od razu a drugi musi zbierać na to przez rok. Trudno, ale najważniejsze to nie załamywać się i nie porzucać marzeń i robić wszystko, żeby jednak było Cię na to coś o wiele szybciej :)
„Nie odzywaj się jak rozmawiają dorośli”.
Po pierwsze, jeśli w pobliżu jest dziecko poniżej 10 roku życia, to sądzę, że żadne poważniejsze rozmowy nie powinny mieć miejsca w jego towarzystwie. Dzięki takim rozmowom jako dziecko dowiadywałam się niezłych ciekawostek o życiu i problemach, które dotyczyły dorosłych i nie raz bywało tak, że temat był mi w jakiś sposób bliski lub wiedziałam coś na dany temat i kiedy już chciałam powiedzieć, to byłam uciszana tym właśnie zdaniem. Do tej pory mam w sobie taką blokadę i gdy widzę, że o wiele starsi ode mnie ludzie rozmawiają to najlepiej się nie odzywać i nie wdawać się w dyskusje, bo „dorośli rozmawiają”. Moja pewność siebie w takich sytuacjach jest minimalna. A czasami czekam, aż ktoś wypowie to zdanie do mnie.
Takie jest moje doświadczenie, a teraz przejdźmy do naszych milusińskich, w których przecież chcemy zasiać ziarno ciekawości świata i pewności siebie. Przecież chciałabyś, żeby Twoje dziecko miało zdanie na każdy temat i nie bało się o tym mówić z obawą, że ktoś je zgani za to, że mały brzdąc mówi dobrze. A jeśli nie chcesz, żeby się wtrącało i słuchało o rzeczach, o których nie powinno w tym wieku, to po prostu nie rozmawiaj przy nim o tych rzeczach. Proste.
„Zostaw mama zrobi to za Ciebie”.
Oesu! Nie róbcie tego! Jeśli chcecie wychować mamisynka lub osobę, która w dorosłym życiu kompletnie nie będzie umieć sobie uprać kilku par majtek. „Ty dziecko połóż się wygodnie na kanapie, oglądnij sobie coś w telewizji, a ja zrobię wszystko za ciebie.„ Nie, nie i jeszcze raz nie.
To zdanie słyszałam często w sytuacjach, kiedy miałam coś przyszyć. Pamiętam, że było jakieś zadanie w szkole i trzeba było wyszyć specjalnym ściegiem swoje imię. Nie zrobiłam tego. Zrobiła to moja mama i wszelkie inne prace związane z szyciem robi moja mama. Tak już zostało, podszywanie spodni i takie tam inne pierdoły z tym związane… Teraz jakoś specjalnie mnie do tego nie ciągnie, bo wiem, że jest ktoś, kto zrobi to za mnie. Wygodne prawda?
Jeśli chodzi o naukę samodzielności naszego syna, to przykładamy do tego bardzo dużo uwagi. Dzięki temu sam posprząta w swoim pokoju (od czasu do czasu), pojedzie do sklepu na rowerze (za pierwszym razem stałam przerażona w oknie) itp. Ja w jego wieku sama chodziłam na nogach do szkoły i przebiegałam przez łąkę do babci. Teraz rodzice coraz częściej zachowują się tak, jakby trzymali swoje dziecko pod kloszem. Jasne pierwsza wyprawa do sklepu i wypuszczenie swojego dziecka samego z domu jest wielkim wydarzeniem dla niego (dla Ciebie też), ale nie panikuj. Poradzi sobie! W końcu to jest Twoje dziecko jak ma sobie nie poradzić? ;)
„Połóż bo zepsujesz”.
Czy od samego trzymania coś się może zepsuć? Nie traktujcie swojego dziecka jak ostatniej niezdary. To, że Wam zdarzy się coś zepsuć, to nie znaczy, że jemu też hehe ;P A tak serio to ja nie widzę powodu, dlaczego miałabym nie dać do „zabawy„ synowi komórki (nie mojej oczywiście hehe) aparatu, laptopa. Ogarnie w trzy sekundy, jak działa i jeszcze Cię zaskoczy nowymi funkcjami, jakie odkrył, a Ty nie miałaś o tym pojęcia. Ha!
Może właśnie, wtedy kiedy dasz mu do ręki aparat, laptopa, pędzel i farbki, nożyk to odkryje, że to mu się podoba i zacznie się tym interesować. Z nożykiem może przesadziłam, ale pod moją opieką Antek kroi warzywa i całkiem nieźle mu to idzie i sprawia niezłą frajdę. Co prawda bardziej ciągnie go do wszystkiego, co jest na baterie i wszystkiego, co jest związane z grami i Youtubem, ale nie zabraniam mu i nie każe odłożyć, bo zepsuje. Niech odkrywa swoje pasje i zainteresowania, a jeśli ma do tego środki i narzędzia to należy mu je udostępnić. Z głową oczywiście :)
Jak sądzicie, są jeszcze gorsze zdania, których Wasze dziecko nie powinno od Was słyszeć? Dajcie znać w komentarzu.