Rodzina, która wpędza w kompleksy.




Czy są takie osoby na tym świecie, które nie mają kompleksów? Coś mi się wydaje, że może kilka blogerek pisało o tym, że ich nie mają. Ile w tym prawdy, nie wiem. Zastanawialiście się może, skąd się one biorą? Macie jakieś czy może pozbyłyście się ich raz na zawsze?

Kompleksy budzą się do życia w naszej głowie jeszcze przed okresem dojrzewania, kiedy to lubimy porównywać siebie z wszystkimi dookoła. Porównywanie się z niedoścignionymi ideałami, które siedzą w naszej głowie. Słuchamy, co inni o nas mówią i to jak nas traktują, jakie mają podejście do naszej osoby. Jedni mają gdzieś osądy innych, a pozostali przeżywają wszystkie przykre słowa. Musisz być wrażliwy, musisz mieć niską samoocenę, brak wsparcia najbliższego otoczenia, żeby mieć kompleksy. No właśnie najbliższe otoczenie, czyli rodzina i wszyscy ci ludzie, których traktujesz jak rodzinę. Czy mają wpływ na to, jak się czujesz i postrzegasz własne ja? Oczywiście, że tak! Czy przez nich możesz mieć zrytą psychę w okresie dorastania? Tak, co więcej powiem Wam, że później też.

Ostatnio w internecie dużo mówi się o samoakceptacji, pokochaniu własnego ciała i innych niedoskonałości. Co się stanie, jeśli my pogodzimy się z naszym małym koszmarkiem, a ktoś inny będzie miał z tym problem? Powiecie pewnie, że jeśli są to znajomi lub przyjaciele to najlepszym rozwiązaniem będzie ich wymienić. Tak dla własnego komfortu psychicznego. Co, jeśli naszym oprawcą i recenzentem jest ktoś z rodziny? Jak sobie z tym radzić?

Umówmy się, nie każdy ma idealne relacje z rodziną, mówiąc rodzina, mam na myśli: rodziców, rodzeństwo, babcie, dziadka, ciocie, wujków, kuzynów, czyli wszystkich tych, z którymi masz kontakt na co dzień. Z jednymi widujesz się kilka razy w tygodniu a z innymi raz w roku podczas wigilii lub innego ważnego święta. Właśnie oni mają wtedy najwięcej do powiedzenia i chcą o tobie wiedzieć jak najwięcej pomimo tego, że przez cały rok nie wyrazili chęci skontaktowania się z Tobą. Wiedz, że jeszcze zanim zapytają o Twoje życie lub Twoje zdanie to mają już na Twój temat wyrobione swoje własne zdanie, które przekazuje się gdzieś w kuluarach, czyli za Twoimi plecami.

rodzina ktora wpedza w kompleksy im limited edition

źródło: http://www.cherrybam.com/confidence-quotes2.php

 

Aby przejść do sedna, muszę przytoczyć tutaj własną historię.

Zacznijmy od tego, że od zawsze myślałam, że jestem gruba. Nawet jeśli tak nie było. Zawsze podczas zakupów moja mama pytała Panią ekspedientkę Czy będzie rozmiar na to dziewczę?”. Mówiła to takim tonem, jak gdyby znalezienie rozmiaru na mnie graniczyło z cudem. O dziwo, zawsze się coś znalazło. Takim oto sposobem moim outfitem do szkoły były welurowe komplety dresowe żeby zakryć sadełko”. O ładnych, dziewczęcych bluzeczkach mogłam pomarzyć. W gimnazjum był dalszy ciąg historii o dresach i rozciągliwych spodniach bo dżinsy uciskają i nie będę się w nich czuła dobrze jak moje boczki wypłyną – mówiła moja mama. Przystawałam na jej propozycje, a moje pierwsze dżinsy były wykonane raczej z rozciągliwego materiału.

Zawsze byłam gruba, nawet w liceum, gdy nosiłam rozmiar 38. To nie był ten idealny rozmiar, czyli 34-36. Kiedy zaczęłam się sobie podobać, to zaszłam w ciążę. Miałam wtedy 17 lat i tak już poleciało… Jedni mówili, że nie muszę nic robić po porodzie, bo waga sama wraca do poprzedniego stanu, a inni przypominali mi o tym, że koniecznie muszę się wziąć za siebie. Kilkadziesiąt prób zrzucenia wagi po ciąży, kilka sukcesów i całe pasmo porażek doprowadzających do stanu, w którym jestem dzisiaj: z 40 kilogramową nadwagą i rozmiarem 52! Jak mogłam się tak zaniedbać? Co ja lustra nie mam czy co? Rzecz w tym, że o odchudzaniu i zasadach zdrowego odżywiania wiem dużo, ale w pewnym momencie przestałam się starać i moment schudnięcia odkładałam na później. Co było tym momentem?

Tym momentem była sytuacja, kiedy mocniej przyłożyłam się do diety, właściwie nie do diety, ale do przestawienia się na zdrowy tryb jedzenia. Spadłam około 7 kg i szukałam aprobaty ze strony innych. Byłam z siebie taka zadowolona, że prawie skakałam z radości. Wiedziałam, że to dopiero początek, ale już zapowiadał się nieźle. Pojechaliśmy w odwiedziny do babci, a ja byłam pewna, że coś zauważy i pochwali. Ładnie się ubrałam i umalowałam, żeby jeszcze bardziej podkreślić efekt zrzuconych kilogramów. Jeszcze nie zdążyła zagotować się woda na herbatę, kiedy usłyszałam: Magda! Przytyłaś! Jesteś gruba jak beka, powinnaś wziąć się za siebie! Czar prysł… Zdołowana tym zajściem postanowiłam pieprznąć w kąt wszystkie diety i ćwiczenia skoro i tak nie widać efektów a ja wyglądam jeszcze grubiej niż na początku mojej drogi. Podobnych momentów, kiedy to prawie w drzwiach byłam witana komentarzem na temat mojego wyglądu, było zaskakująco dużo.

Kiedy informowałam rodzinę, że jestem na diecie, to akurat wtedy wszyscy proponowali mi dokładkę obiadu i deser. Jak na złość. Nie tylko moja waga była krytykowana, ale również to, w jaki sposób się ubieram. Sukienka w moim stanie absolutnie odpada! O sukienkach dla kobiet plus size, pisałam TUTAJ. Pisałam również o tym, jak przyjmować krytykę. Otrzymywałam sygnały od Was w komentarzach, że lepiej jest przyjąć ją od kogoś obcego niż od rodziny czy kogoś, kto Cię bardziej zna.

Czy to rzeczywiście bardziej boli? Czy można komuś bliskiemu powiedzieć kilka słów prawdy, która boli? Nie wiedzieć czemu ktoś dał naszym bliskim prawo do wtrącania się i wypowiadania swojego zdania o naszym życiu, kiedy tylko się da. Pamiętajmy o tym, że szczera rozmowa w cztery oczy przy herbacie i wypowiedzenie kilku szczerych słów na głos to nie to samo co wyśmiewanie w towarzystwie, kpiącym tonem głosu. To drugie pozostawia ranę, o której później będzie nam trudno zapomnieć. Nie dajcie się poniżać i wysłuchiwać takich lub podobnych wynurzeń babci czy wujka. Powiedzcie wprost, że nie życzycie sobie, aby wyrażali opinię o Was, a jeśli rozmowa zaszła za daleko to przeproście i oddalcie się. Ja ostatnio wybrałam to drugie.

Kolejną sprawą bardzo ważną jest to, z kim rozmawiasz, wspominałam o tym już wcześniej. Inaczej wygląda stwierdzenie wypowiedziane przez ciotkę Halinę, którą widujesz raz w roku od wielkiego dzwonu a inaczej to wypowiedziane w cztery oczy przez Twoją siostrę czy kuzynkę.

Jakimi słowami przekazywane są słowa krytyki w stosunku do Ciebie? Czy są wypowiedziane w sposób delikatny i przemyślany, czy walnięte z grubej rury? Czy osobie, z którą rozmawiasz, zależy na Tobie czy ma ochotę dojebać Ci tekstem: Wyglądasz jak beka”? To wszystko ma znaczenie. Czy rodzina wpędza w kompleksy? Ja sądzę, że tak. Przynajmniej tak było w moim wypadku a ja, jak głupie ciele słuchałam ich wynurzeń dość długo, ale do czasu.

rodzina ktora wpedza w kompleksy size doesn define your beauty

źródło: http://theberry.com/2012/05/25/daily-motivation-16-photos-20/

 

Jak było/jest u Was? Czy macie wrażenie, że to rodzina wpędza Was w kompleksy? Czy jesteście porównywani do idealnego kuzynostwa ciotki Kryśki? Dajcie znać w komentarzu.