Przy świątecznych porządkach, zrobiłam również sortowanie w moich kosmetykach i tak zwróciłam uwagę na kilka z tych, których od dłuższego czasu nie używałam. Przypomniało mi się, dlaczego ich nie używałam po kolejnym zastosowaniu. Oj tak przypomniało mi się. Tak, że aż się w sobie zagotowałam. Dlaczego straciłam na nie swój czas i nerwy? Nerwy to wiadomo a czas to dlatego, że musiałam nadrobić drugie tyle, żeby doprowadzić moją skórę i włosy do stanu używalności. Muszę Wam powiedzieć, że jakoś ostatnio jestem bardzo podatna na denerwowanie się z byle powodu. Jeśli denerwują mnie dodatkowo kosmetyki, to już muszą być złe.
Jeśli jesteście ciekawi, co ostatnio doprowadziło mnie do furii, to czytajcie dalej.
Joanna Szampon rewitalizujący kolor
Kiedyś używałam podobnego produktu i też z Joanny, działało świetnie. Chodziło o zneutralizowanie żółtego odcienia na włosach. Moje włosy mają tendencje do zmiany koloru na rudy, co nie zbyt fajnie wygląda przy moich niebieskich końcówkach. Miałam nadzieję na ochłodzenie najpierw blondu na końcówkach włosów, a teraz na ochłodzenie brązu u nasady głowy. I wtedy i teraz, szampon nie działa. A co robi? Farbuje palce, wannę i wszystko inne tylko nie włosy a na dodatek plącze włosy i robi z nich siano. Serio nie spodziewałam się, że tak kultowy kiedyś produkt mógł zostać zmieniony na gorsze. Jestem nim zawiedziona i czekałam tylko do napisania tego postu, żeby się go pozbyć. Nie ma sensu go kupować. Będę wdzięczna, jeśli podpowiecie mi, co działa na ochłodzenie koloru.
Colway Hydro Peeling enzymatyczny
Miałam wielkie oczekiwania co do tego produktu, szczególnie że dobrze zadziałał na moją dłoń podczas jednego z pokazów firmy. Za pierwszym razem moja twarz była mocno zaczerwieniona, ale zignorowałam to, bo pierwszy raz korzystałam z tego typu produktu. I tak odpowiem od razu na zastrzeżenie, korzystałam z mgiełki na twarz po to, aby ją w międzyczasie działania peelingu po nawilżać. Za drugim razem było to samo, dodatkowo czułam gorąc na twarzy, jakby ktoś przed chwilą oparzył moją skórę rozgrzaną patelnią i trzymał dość długo. Odstawiłam na jakiś czas i za kolejnym razem było dokładnie to samo. Nie mam pojęcia czy moja skóra jest na niego uczulona, zgaduje, że nie bo nie jestem uczulona na nic, ale to jak działa ten peeling, jak mocno wżera się w skórę i jak ją podrażnia, nie nadaje się do mojej pielęgnacji. Nigdy nie narzekałam na to, bo moja skóra jest raczej gruba i odporna na tego typu działania. Według mnie produkt ten jest niebezpieczny dla skóry wrażliwej i skłonnej do podrażnień.
Montibello Treat Reapair Active Maska do włosów regenerująca
Jeśli czytacie mojego bloga już od jakiegoś czasu i obserwujecie moje media społecznościowe, to na pewno wiecie jak wielką miłością zapałałam w tym roku do serum Montibello 12 w 1. Jeśli nie wiecie, to przeczytacie o tym TUTAJ. Co do maski miałam wielkie nadzieje, że poprawi kondycje moich włosów na dłużej, ale jak widać zawiodłam się. Włosy po jej zastosowaniu wyglądają jak szczota, przy czym od nasady są mocno obciążone (a nie aplikuję jej na skórę głowy) i niemiłe w dotyku. Nie ma sensu nakładać jej na włosy, bo wyglądają tak, jakby od razu były tłuste, czyli po co to całe mycie głowy? Zostawiłam ją, ponieważ ostatnio wyczytałam, że warto nakładać maski do włosów na końcówki pędzli. Zobaczymy, na pewno podzielę się z Wami opinią na ten temat.
Dermaglin Bio Maseczka do skóry głowy
Najgorszy kosmetyk, jaki przyszło mi stosować w tym roku, jak i nie w całym moim życiu. Totalna pomyłka. Maska do skóry głowy z zieloną glinką. Miałam gdzieś tam z tyłu głowy myśl o tym, jak ta zielona glinka może wyglądać, ale nie śmiałam wypowiadać tego na głos. A jednak! Maska jest brunatno zielona i TAAAK musicie ją nałożyć na włosy i na skórę głowy. Macie z nią siedzieć na głowie do momentu, kiedy zaschnie. Jak już zaschnie, to wiedzcie, że będziecie chciały przekląć dzień, w którym to zdecydowałyście się ją przetestować. Tak jak ja więc nie róbcie tego. Nie chciałybyście widzieć mojej łazienki przy zmywaniu tego gówna. Wszystko było brudne, maska nie chciała zejść z włosów a ze skóry głowy to już w ogóle. Skóra głowy zaczęła niemiłosiernie swędzieć przy zmywaniu jej. To jeszcze nie koniec. Efekt po tej maseczce był żaden. Na moją skórę głowy musiałam wywalić całe opakowanie. Taką mam dużą głowę. Jaki był efekt tego wszystkiego? Żaden, a moje włosy wołały o pomstę do nieba. Wielka szopa na głowie, włosy nie dały się nawet rozczesać. W oczach miałam łzy, bo powoli zaczynały się robić kołtuny. W takim stanie nie widziałam swoich włosów jeszcze nigdy. Nie polecam Wam tej maski tak jak jeszcze nigdy, a producent niech się puknie w czoło z takimi wyrobami.
To już wszystkie buble na dzisiaj i na ten rok. Jestem ciekawa Waszej opinii o nich. Jeśli miałyście którykolwiek kosmetyk z tych oto delikwentów, to koniecznie dajcie znać w komentarzu. Dajcie też znać czy dostajecie furii, kiedy kosmetyki nie działają tak, jak powinny albo gdy nie działają w ogóle ;)