Na pewno nie raz spotkałyście się z powiedzeniem, że podróże kształcą, że warto podróżować, bo zawsze się coś dla siebie wyciągnie i dowie nowych rzeczy. Otóż ja nie do końca się z tym zgadzam. Dawno temu opowiadałam Wam o pewnym wykładzie TEDx, który prowadził Pan Jacek Walkiewicz i który wywarł na mnie duże wrażenie i zmienił kilka rzeczy w moim życiu. W tymże filmiku Pan Jacek wspominał o kilka powiedzeniach, z którymi się nie zgadza. Ja podpisuję się rękami i nogami pod tym, że podróże jednak nie kształcą a na pewno nie wszystkich. Filmik z wykładem podrzucam Wam poniżej.
Dlaczego podróżujesz? Dlaczego wyjeżdżasz na wakacje? Czy jedno z drugim łączy się w jakiś sposób? Według mnie nie. Wakacjami może być równie dobrze wyjazd połączony ze zwiedzaniem i poznawaniem nowych kultur, ale może być też leżeniem na leżaczku przed hotelem, może być wypadem z grupką znajomych na podbijanie klubów. I wszystkie te opcje są jak najbardziej w porządku. Każdy wybiera odpoczynek taki jaki mu pasuje. Ja nie mogłabym wyleżeć dwóch tygodni na leżaczku w jednym miejscu, bo pewnie już by mnie rozniosło, ale ciągłe zwiedzanie również jest męczące. Wypośrodkowanie wypoczynku i zwiedzania jest dla mnie idealną wakacyjną opcją.
No dobrze, ale dlaczego podróże kształcą. Otóż KSZTAŁCĄ, ALE TYLKO WYKSZTAŁCONYCH I ZAINTERESOWANYCH. Przytoczę tutaj historię, która pojawiła się w przemówieniu na TEDx w filmiku, o którym wcześniej wspominałam.
„Podróże kształcą? Tak, ale tylko wykształconych ludzi. Ludzie jadą do Egiptu, stoją pod piramidami i mówią: Patrz jaka niska, wyższa się wydawała. I to jest koniec refleksji na temat 3 tysięcy lat historii. Jadą do Meksyku i na pytanie 'Jak było?’ mówią: Meksyk jak Meksyk ciepło było.” źródło: Jacek Walkiewicz
Kiedy Janusz z Grażyną wybierają się do Egiptu i zaraz przed piramidą odpalają papierosa i samiec wypowiada zdanie: „Na zdjęciach w internecie wydawały się wyższe”. Trzepie mną, kiedy słyszę, że nie opłaca się jechać do Grecji, bo tam wszystko jest rozwalone i tylko kamień na kamieniu. Nie mogę pojąć rozumowania osób, które stwierdzają, że nigdy w życiu nie wybrałyby się do Wenecji, bo tam okrutnie śmierdzi z kanałów. Jakim trzeba być ignorantem, żeby mówić takie rzeczy. Wiele bym dała, aby pojawić się w Grecji-kolebce światowej kultury i cywilizacji. Niesamowite jest samo to, że chodzisz po tych samych kamieniach co ludzie, którzy tutaj dawno temu mieszkali: władcy, uczeni, święci. Serio tylko na tyle cię stać? Kilka kamieni i to jest Twoja cała refleksja?
Dlatego śmiało mogę powiedzieć, że podróże nie kształcą, jeśli tego nie chcesz. Nie kształcą, jeśli nie jesteś ciekawy tego, co zamierzasz zwiedzać. Jeśli sam z siebie nie sięgniesz po przewodnik, jeśli się nie podszkolisz i nie znasz historii danego miejsca.
Oczywiste jest, że będąc taką osobą, zdobywasz doświadczenie takie jak: cena drinków w hotelu i jakość pokoi w tymże kurorcie. Już wiesz, jak tam jest, coś widziałeś, ale to jest tylko jedno miejsce. Z drugiej strony, gdy słyszę, że ktoś był na wakacjach w kurorcie w danym kraju i na przyszły rok wybiera się gdzieś indziej, bo nie było co oglądać w kraju X i je już zaliczył na swojej liście podbojów lub odznaczył na mapie, to mam dość. Pewnie, że w hotelu nie ma za bardzo czego oglądać a na pewno nie zbyt wiele zabytków.
Pamiętajcie też, że nie neguję wypadów czysto towarzyskich i zabawowych. To, jaki jest cel podróży, wybieracie sami. Jeśli miałabym ochotę zobaczyć wszystkie modne kluby w Chorwacji, to pewnie bym to zrobiła. Jest w porządku. Nie rozumiem jednak podejścia osób, które chcą zobaczyć daną rzecz i zabytek, bo a) wszyscy tam jeżdżą, b) polecali w internecie, c) jest ładnie. I to by było na tyle.
Dostaję wysypki na samą myśl o takich ludziach, którzy wszystko wiedzą lepiej, a nie są w stanie nawet powiedzieć, z czego słynie dany kraj, w którym byli i co to są te piramidy. Taka krótka refleksja, ale musiałam się nią z Wami podzielić. Ciekawa jestem Waszego zdania na ten temat. Jak widzicie to kształcenie poprzez podróże?