Paznokcie hybrydowe w salonie Krakowska Perła.




Ostatnio nie mam szczęścia do paznokci. Ale tak to zazwyczaj jest, że kiedy mam w planach wyjazd albo jakieś ważne spotkanie i chce, żeby moje paznokcie wyglądały obłędnie, to nie mogę liczyć na ruletkę wśród krakowskich salonów. Wiem, że niektóre z Was tak robią i mam nadzieję, że dzięki moim wpisom dowiadujecie się, gdzie warto chodzić na paznokcie, a które salony lepiej omijać szerokim łukiem. Przed wyjazdem wakacyjnym szukałam stylistki paznokci wręcz na ostatnią chwilę. Zapomniałam się umówić po prostu, bo o tym, że będę robiła sobie paznokcie, to wiedziałam już od dawna. Cóż padło na pierwszy lepszy salon o wdzięcznej nazwie: „Krakowska Perła”. Podekscytowana zamówiłam wizytę przez mój ulubiony serwis lavito i poszłam na umówione spotkanie.

Z profilu na Fb wybrałam najładniejsze wykonania paznokci do tej pory.

tajemniczy klient krakowska perla

 

Salon w środku wyglądał tak. Aktualnie w nieco innym układzie, bo w tym niewielkim pomieszczeniu mieści się jeszcze fryzjer.

 

tajemniczy klient krakowska perla

tajemniczy klient krakowska perla

źródło: Fb

Krakowska Perła – Kraków

 

1 KLIMAT I ATMOSFERA MIEJSCA

Miejsce bardzo łatwe do znalezienia na mapie. Samo centrum miasta z dobrym dojazdem. Sam klimat miejsca był dziwny. Nikt ze sobą nie rozmawiał, a jak już rozmawiał to po ukraińsku. Tak, bo trafiłam na salon, który prowadziły dwie Panie Ukrainki. Na początku byłam lekko zaskoczona, ale później podekscytowana, bo to przecież wszyscy wiedzą, co rosyjskie i ukraińskie piękności potrafią wyczyniać na paznokciach. Atmosfera była mocno napięta przez Panią, która wykonywała właśnie mój manicure. Pań manicurzystek było w salonie 3. Nie wiem jak, miała na imię, ale miała ciemne włosy i lekkiego wąsa. Rozmawiała po ukraińsku ze swoją koleżanką fryzjerką, do mnie nie mówiąc nic. Jak coś się pytała, to było to dość opryskliwe i olewające pytanie. Oprócz tego Pani, która obsługiwała moje paznokcie, obsługiwała również kalendarz, czyli umawianie ludzi na termin i przyjmowanie pieniędzy za pozostałe usługi, czyli obsługiwała praktycznie cały salon. Toteż jej telefon dzwonił NON STOP! Źle się czułam, kiedy w połowie pracy Pani odchodziła od stanowiska bez słowa przeprosin czy wyjaśnienia. Czekałam, jak na zbawienie aż wróci do robienia moich paznokci.

 

2. CZYSTOŚĆ

Było czysto. Panie dbały o swoje stanowiska, przecierały sprzęty. Nie było się do czego przyczepić.

 

3. BEZPIECZEŃSTWO

Lekko zainteresowała mnie dymiąca frezarka, która chyba nie wytrzymała ciśnienia. Ale została odłożona na bok.

 

4. PODEJŚCIE DO KLIENTA

Coś okropnego! I mogłam to obserwować nie tylko na swoim przykładzie, ale również na przykładzie innych Klientek, które przychodziły, aby umówić się na termin. Pani z wąsem odzywała się do nich jeszcze gorzej niż do mnie. Kiedy jedna z Pań chciała umówić się na wizytę wcześniej niż za dwa tygodnie, to Pani manicurzystka podniosła lament, jakie to ona ma życie, całymi dniami siedzi i robi paznokcie i że już fizycznie nie wyrabia. Sorry kurde mogłam się nie umawiać do niej i nie psuć jej życia. Kolejną sprawą był prześwietny cennik, z którego się dowiedziałam, że muszę zapłacić więcej, bo jestem z aplikacji lavito. Tak. Był osobny cennik dla normalnie umawiających się, dla umawiających się z booksy i dla umawiających się z lavito. Kurde zdaję sobie sprawę, że jako salon musisz uiszczać opłatę za używanie tego systemu, ale kurde, dlaczego ja mam za to płacić? Reagowała agresywnie na zwracanie jej uwagi na pewne niedoskonałości na paznokciu. Wzruszyła tylko ramionami, kiedy wspomniałam, że różowy lakier jest bardzo słabej jakości, bo prześwituje przy 5 warstwie.

Kolejną sprawą jest chytrość, która wychodzi za każdym razem. Panie zamówiły sobie kupony Groupona, ale nie bardzo wiedziały jak umawiać tych ludzi, bo jest ich multum, a normalnie zarobić coś trzeba. Tą frustracje wylewają na klientki. Osobny cennik dla Klientek z lavito również za tym przemawia no i dodatkowe opłaty za wszystko. W cenniku jest tylko pomalowanie paznokci. A gdzie ściąganie i manicure (które zawsze miałam w cenie). Za jeden wzorek Pani krzyknęła sobie 10 zł, chociaż nie do końca wiedziała, jak ma go namalować. Chytrość Pań Ukrainek ujawniła się również wraz z otwarciem salonu również w niedzielę… Straszne. Wszędzie tylko kasa, obliczenia i dodawanie dodatkowych opłat…

 

5. SZYBKOŚĆ

Umówiona byłam na 10.15 i o tej godzinie usiadłam przy stanowisku. Wyszłam z salonu o 13.05 więc prawie 3 godziny wraz ze ściąganiem hybryd. To stanowczo za długo, ale jeśli Pani manicurzystka robiła jeszcze dziesięć innych rzeczy, no to inaczej być nie mogło. A jeśli byłabym gdzieś umówiona to co? Wyszłabym w połowie? Szok! Nie chciałam po raz kolejny jej zwracać uwagi, bo już dość czułam się zaszczuta i bałam się jak zareaguje.

 

6. STARANNOŚĆ

Żadna. Przykro mi to mówić, ale Pani chciała odwalić swoją robotę, zebrać kasę i iść do domu. Pod koniec, kiedy już zrobiła się kolejka (cóż 3 godziny robienia hybryd spowodowały niezłą obsuwę) i wtedy już miała gdzieś staranność. Nadrabiała czasem i bylejakością. Rysując wzorek, sama zauważyła, że coś się rozlało i lekko popchnęła to patyczkiem, ale nie kwapiła się do dalszej poprawy, więc rozlany wzór został. Zalane skórki mówią same za siebie.

 

7. TALENT

Żaden. Nawet nie ma zamiłowania do tego, co robi. Ale serio… Wzięłybyście pieniądze, za coś, czego do końca nie umiecie? Słyszałam o wzorkach za 10 zł za paznokieć, ale to wykonują osoby, które są w stanie wykonać wzorek, jaki tylko sobie wymarzysz. Rysunek i coś naprawdę skomplikowanego. Widziałam już nieraz takie stylistki w akcji. A tutaj był problem z narysowaniem prostej linii, nawet nie było do tego odpowiednich pędzelków. Jeden z pędzelków ciągle odpadał od rączki. Rysunek arbuza został odwzorowany o tyle, o ile się udało, ale nie wzięłabym złamanego grosza za taki wygląd wzorku.

 

8. EFEKT

Jak widzicie… Słaby. Po raz pierwszy muszę wspomnieć o jakości lakierów używanych podczas wykonywania usługi, bo pierwszy raz spotkałam się z tak bardzo słabą jakością w salonie. Po napisach na buteleczkach stwierdziłam, że to lakiery rosyjskie lub ukraińskie. Jedna nazwa wpadła mi w pamięć. Lakier nazywał się KODI, a na pozostałych buteleczkach nie było nazw, tylko cyrylica. Różowego koloru miałam nakładane 5-8 warstw. Nie chciał w ogóle kryć i pozostawiał brzydkie smugi i był super rzadki, przez co mam zalane skórki. Takiej jakości lakiery czasami trafiają mi się przy zakupach na Aliexpress, ale to kupuje i testuje sama dla siebie, a nie w profesjonalnym salonie gdzie dobrze sobie liczą za usługi. Kolejny przykład tego, jak Panie chcą zaoszczędzić na Klientkach. Wybór nie był duży, ale jakość lakierów pozostawiała wiele do życzenia. Wzorek jak widać, dupy nie urywa. Nie byłam do końca zadowolona z efektu. Przykro mi było, bo to kolejna wpadka przed wyjazdem na wakacje (zaraz po włosach -kto wie, ten wie). Trudno, stwierdziłam, że z daleka wyglądają całkiem nieźle.

Inspiracją było pierwsze zdjęcie, chyba nie muszę pokazywać które. Pozostałe zrobiłam zaraz po wyjściu z salonu.

paznokcie hybrydowe tajemniczy klient

paznokcie hybrydowe tajemniczy klient krakowska perła

paznokcie hybrydowe tajemniczy klient krakowska perła

 

Ostatnie zdjęcie lekko przyciemniłam, żeby było widać rozmazany wzorek.

 

paznokcie hybrydowe tajemniczy klient krakowska perła

 

9. CENA

60 zł samo nałożenie wątpliwej jakości lakieru hybrydowego + 10 zł za zdjęcie hybrydy i manicure + 10 zł za bazę proteinową + 15 zł za wzorki (była zniżka). Razem 95 zł to według mnie zdecydowanie za dużo za to, co dostałam. Psioczyłam na cenę w innym salonie, ale tam to była klasa w porównaniu z tym!

 

10. TERMINY

Nie ma problemu z umawianiem się z kilkudniowym wyprzedzeniem, o ile nie jesteście z Groupona, wtedy musicie czekać ponad miesiąc.

 

11. DODATKI

Paragon i dowiedzenia.

 

12. PODSUMOWANIE

W formie tabeli i kilku słów. Przykro mi było, bo byłam potraktowana jak worek z pieniędzmi, a dodatkowo rozmawianie w innym języku i darcie się na klientki nie było zbyt miłe. Ja nie wiem, czy one mnie obgadywały, czy co. Straszna atmosfera. Najgorsza, w jakiej byłam.

tajemniczy klient krakowska perla