12 lutego roku Pańskiego 2015 w mieście Królów (przypadek? Nie sądzę) Krakowie odbyło się spotkanie o pociesznej nazwie SMOK BLOG, czyli Małopolskie Spotkania Blogerów. Spotkanie odbyło się w knajpie Pauza In Garden, a tematem przewodnim spotkania był: „Bloger wyrazisty czyli jak budować wizerunek bloga?”.
Jak już zdążyłam wypaplać w tytule, wiecie, że spotkanie było moim pierwszym spotkaniem z blogerami i szeroko pojętą blogosferą. Na samym początku miałam lekkie obiekcje co do tego, abym ja z moim kilkumiesięcznym dzieckiem (czytaj blogiem) pojawiła się na tak zacnym ewencie. Po szybkiej rozmowie z Joasią z bloga Króliczek Doświadczalny, uznałam że kiedyś musi być ten pierwszy raz, a jeśli ktoś chce powiedzieć mi coś więcej o tym jak być blogerem idealnym, to dlaczego nie.
Od samego rana byłam tak bardzo podekscytowana całym wydarzeniem, że mało by brakło, a zaczęłabym obgryzać moje cudne hybrydy. No bo jak to: przyjdą blogerki kosmetyczne pewnie wyglądające jak modelki, odpicowane, wyfiokowane i w ogóle a ja co? Jak się ubrać? Jak przyjdą jakieś blogerki modowe? Jak będą na mnie patrzeć, jak wbiję na taką imprezę w dżinsach? OMG!
Na szczęście nie było tak źle ;) Wiecie, że te blogery to całkiem normalni ludzie są? Też piją piwo, chodzą w dżinsach i mają odpryśnięty lakier na paznokciach? Uf… Trochę mi ulżyło.
Na spotkanie wzięłam ze sobą Piotra, co by było mi nieco raźniej. Wzięliśmy piwko i zajęliśmy miejsca na widowni.
Na scenie wystąpiła Paulina Wnuk z bloga Kuchnia Filmowa, Przedstawiciel bloga Busem przez świat, Adam z bloga Fashionable Innovations a na końcu w panelu dyskusyjnym udział wzięli Ania z bloga Anwen, Janek z bloga StayFly, Paweł z Zombie Samurai i Michał z bloga Życie jest piękne. Wszyscy prelegenci opowiadali o tym jak wyróżnić się na tle innych blogów, opowiadali swoją historię i odpowiadali na pytania uczestników spotkania. Nic nowego ale całość była utrzymana w fajnej, luźnej atmosferze.
W trakcie spotkania trwał konkurs a na końcu pojawiło się DARMOWE żarło, czyli to co blogerzy lubią najbardziej. Sponsorami wydarzenia byli TP-Link oraz pizzaportal.pl.
Dość już suchych faktów.
Na prelekcjach nie dowiedziałam się niczego nowego i trochę się wynudziłam. Najbardziej podobał mi się panel dyskusyjny i to, co się działo później, czyli integracja. Poznałam dwie przemiłe blogerki Patycję z bloga Clumsywords.pl i Joasię z bloga Króliczek Doświadczalny, o której wspominałam już wyżej. Dzięki za to, że mnie namówiłaś na to spotkanie.
Lecimy dalej: Atmosfera, ludzie i jedzenie było super! Miejscówka, czyli Pauza In Garden jakoś mnie nie zachwyciła i sądzę, że więcej tam się już nie pojawię. Wszyscy dziękowali i chwalili obsługę, ale nie było tak kolorowo. Po pierwsze nie było gdzie zostawić kurtek, bo Panowie z szatni ubrani w garniaki stwierdzili, że skoro nie idziemy na koncert, to nie mogą wziąć i zawiesić na haczyku naszej odzieży wierzchniej. Tak na oko szatnia była przygotowana na 200 kurtek. Kolejną sprawą była toaleta, do której dobić się było, nie sposób, a wszystko przez to, że gdzieś na ziemi były porozkładane poduchy a poza tym było niesamowicie ciasno. Jak to ja obmyśliłam plan przedarcia się do toalet po drugiej stronie, aby to zrobić, musiałam przemknąć (prawie) niezauważona za barem, za co zostałam, mówiąc brzydko zjebana jak kilkulatka. Łysy Pan w czarnym golfie przez cały ten czas wydawał się mocno niezadowolony z faktu, iż musi nalewać piwo. Zdaje się, że nie cieszył się z większego utargu. W każdym razie dotarłam do toalet po drugiej stronie, gdzie po raz kolejny zostałam zjebana przez Panią z mopem, dlaczego przyszłam tutaj, skoro toaleta dla gości klubu jest osobno. Już myślałam, że mi zabroni wejść do kabiny, a ja posikam się tam przed wejściem. Z oddali zdołałam usłyszeć jak odpytywała każdego, kto wchodził do toalety czy jest gościem knajpy, czy z koncertu.
Po wielkich bojach wróciłam, ale jak teraz przejść na swoje miejsce czy narażać się łysolowi za ladą, czy stać i czekać na przerwę. Zdecydowałam się poczekać. Nie fajna sytuacja, po której poczułam się jak jakaś niechciana gnida.
Kolejną sytuacją był fakt, że po godzinie ok. 22.00 obsługa odmówiła robienia kawy i herbaty. Jeśli ktoś miał ochotę na ciepłą herbatę to mógł sobie pomarzyć, bo obsługa (kelnerki) już popijała piwo na zapleczu i ani nie myślała włączać dopiero co umytego ekspresu.
Pomyślicie sobie: „Cóż za przejmująca historia„, może i tak, ale nie wiem, jak Wy, ale ja jestem niesamowicie wyczulona na obsługę klienta. Takie sytuacje doprowadzają mnie do szewskiej pasji.
Na koniec jeszcze chciałabym pochwalić organizatorów za pomysł i organizację takiego spotkania w Krakowie. Wszyscy znamy spotkania blogerów w Gdańsku czy też Warszawie. Teraz Kraków nie będzie gorszy. Już słyszałam, że następne spotkanie ma się odbyć w kwietniu, a więc czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że spotkanie odbędzie się w innym miejscu :D