Tutaj Was zaskoczę, bo nie jest to ani Kevin sam w domu, ani Bethoven. Szok co nie?! W naszym domu oglądało się filmy, które udało się nagrać na kasetę i taka kaseta była miętolona i miętolona przez długi czas, aż przyszła pora na następną. Poniżej znajdziecie listę filmów, na których się wychowałam i na samo ich wspomnienie robi mi się ciepło na sercu. Do niektórych z chęcią wracam, ale nie do wszystkich. Zapraszam.
1. Sissi (1955), Sissi – Młoda Cesarzowa (1956), Sissi – Losy Cesarzowej (1957).
Młoda księżniczka Elżbieta towarzyszy matce i siostrze na dworze austriackim. Przypadkiem spotyka cesarza Franciszka Józefa, który się w niej zakochuje.
źródło: 1.
Pierwsza część trylogii opowiadającej o perypetiach cesarzowej Elżbiety. Miała swoją premierę w 1955 roku, a mimo to jest jednym z moich ulubionych filmów. To zasługa przeuroczej Romy Schneider oraz przystojnego Karlheinz Bohm I. Kolejne części opowiadają o tym, jak po ślubie 16-letnia dziewuszka (Sissi) oswaja się z surową etykietą dworską. Po drodze znajdziemy również wątek konfliktu z teściową i wiele innych. Film opowiada o czasach 1837, kiedy to Sissi miała 16 lat, aż do 1857 zaraz przed śmiercią jej córki arcyksiężniczki Zofii.
Za co lubię ten film?
Za przepiękne kostiumy! Jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie, że posiadam w swojej szafie wszystkie przepiękne kreacje Sissi i nie tylko, bo nawet damy dworu w tym filmie miały na sobie zjawiskowo piękne suknie.
Obsada, która według mnie była idealnie dobrana. Śliczna i niewinna Sissi, przystojny Franciszek, zołzowata księżna Zofia, ciepła i kochająca księżna Ludwika (matka Sissi). To moje ulubione postaci z filmu. Zagrane pierwszorzędnie.
Dawno go nie oglądałam, a to wszystko przez to, że nasz magnetowid dogorywa gdzieś na zakurzonym strychu. Gdzieś na Youtubie przewinęła mi się pełna wersja filmu, więc będę musiała poszperać w necie.
Jedną ze scen z filmu możecie zobaczyć TUTAJ.
2. Piękna i Bestia (1987).
Nie wiem, jak mogłam ten film wtedy oglądać po dwa razy dziennie. Dzisiaj obrzydza mnie widok tej owłosionej małpy, którą jest Bestią. Irytuje mnie infantylność i zbyt dobre serce Pięknej. Wtedy to był mój hit i chociaż teraz nie do końca lubię musicale, to będąc małą dziewczynką. Byłam wychowana na bajkach Disneya i śpiew, czy to w bajce, czy w filmie był czymś zupełnie normalnym.
Główne role grają tu Rebecca De Mornay i John Savage. Młoda i piękna dziewczyna zgada się zamieszkać w domu przerażającej Bestii. Robi to aby ratować ukochanego ojca przed gniewem potwora. Jednak jak to w bajkach bywa nie wszystko jest tym czym być się wydaje.
źródło: 2.
Bestia co wieczór przy wspólnej kolacji pyta Piękną „Kochasz mnie? Wyjdziesz za mnie?„, wtedy wydawało mi się to bardzo romantyczne, dzisiaj widzę to jako wymuszanie na nieporadnej dziewczynie, małżeństwa. Dodatkowo książę ukazuje się swojej wybrance w snach, co już w ogóle jest dziwne.
Rebecca De Mornay wydaje się idealna do tej roli, jednak Bestia zarówno w postaci człowiekomałpy, jak i księcia nie bardzo mnie pociągała. Coś było w tym filmie, że chciałam go oglądać. Piękne kostiumy! Piękna i jej siostry miały całkiem ładne suknie, dlatego też oglądałam ten film nałogowo.
Zobaczcie trailer do filmu TUTAJ. Miażdży co?
3. Córka Maharadży (1994).
Messua piękna córka mahardży Kalanpuru jest zaręczona z przystojnym Kandyjczykiem. Do ślubu nie chce dopuścić zakochany w Messu radża, który podstępnie porywa ją i przemocą chce zmusić do małżeństwa.
Z odsieczą uwięzionej wyruszają ojciec i ukochany Patrick.źródło: 3.
Córka Maharadży to pierwszy film, w którym zetknęłam się z hinduską kulturą. Nie jest to typowy film rodem z Bollywood, bo jest produkcji kanadyjsko-amerykańsko-niemiecko– włoskiej więc mało tam kultury dalekiego wschodu, ale jak na początek to wystarczy. Już wtedy zachwycałam się kolorowymi strojami, cudnymi komnatami no i przede wszystkim urodą Mesui, która przecież nie jest hinduską.
Jeszcze przez długi czas Mesua grana przez Hunter Tylo była moją ikoną piękna. Piękne kruczoczarne włosy, idealnie zarysowane brwi i ciemne oprawy oczu — miodzio. Dlatego tak bardzo zabolało mnie, kiedy jej twarz została brutalnie „zgwałcona„ przez skalpel i botoks. Efekty możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Hunter została gwiazdą legendarnego (w Polsce) serialu-tasiemca „Moda na sukces”… Czy wy też wyczuwacie pewną zależność?
Historie z happy endem przyjemnie się ogląda i tak było w tym przypadku. Polecam jeśli jeszcze nie widzieliście 🙂
4. Ogniem i mieczem (1999).
W zestawieniu nie mogło zabraknąć polskiego akcentu. Na mojego ulubieńca wytypowałam film „Ogniem i mieczem„ w reżyserii Jerzego Hoffmana. Oglądałam go już tyle razy, że większość dialogów znam na pamięć. Miałam go na kasecie, ale nie nagranego tylko w oryginalnym pudełku z grafiką jak ta poniżej.
Pomyślicie pewnie, że jestem jakaś dziwna, skoro moim ulubionym polskim filmem z dzieciństwa jest film historyczny. Gdybyście widzieli błysk w oczach mojej rodziny, kiedy wspomniecie o klasyku takim jak Potop, to będziecie wiedzieli z kim macie do czynienia (sama nigdy nie widziałam Potopu w całości). Nigdy nie jarały mnie filmy pokroju Killera czy Psów. Wydawało mi się, że polskie filmy raczej nie wiele wniosą do mojego życia i tak też pozostało.
I tym razem ujęły mnie piękne kostiumy a także przystojny i młody Michał Żebrowski w roli Jana Skrzetuskiego. O Izabelli Scorupco wolę się nie wypowiadać. W całym filmie wypowiedziała zaledwie kilka zdań, z których nie wynika nic ciekawego.
Patrząc na ten film 16 lat później, stwierdzam, że nie dostrzegałam w nim postaci Bohuna, który wydawał mi się postacią całkowicie negatywną. Nie zaprzątając sobie nim głowy, postanowiłam skupić się na Panu Skrzetuskim ;)
5. The Ring (2002).
Gdy pierwszy raz oglądałam film „The Ring„ miałam może nie więcej niż 14 lat. To były złote lata horrorów. Do dziś pamiętam takie tytuły jak: „Wzgórza mają oczy„ czy kultowa już „Piła”. Wtedy lubiłam się bać (jakkolwiek dziwnie to brzmi), lubiłam się sama straszyć. The Ring nie jest dla mnie typowym horrorem. Nie ma w nim krwi tryskającej na prawo i lewo ani strasznych potworów. Fakt jest jedna mała dziewczynka i intrygująca historia wokół niej.
Ten film również oglądałam kilkadziesiąt razy na kasacie VHS i to były już ostatnie lata spędzone z wynalazkiem zwanym magnetowid.
Co mi się spodobało w filmie? Sama nie wiem. Był to jeden z pierwszych filmów, przez którego wpadłam w wir horrorów. Nie wiem, jak wtedy mogłam oglądać tyle badziewia.
Dobry horror wtedy zaczynał się od grupki znajomych, którzy wyjeżdżają na jakieś zadupie w jednym celu: żeby się schlać.
Dzisiaj, jeśli mam ochotę zafundować sobie straszny wieczór stawiam na dobry thriller
Z tego, co wiem wersja z Naomi Watts jest hollywoodzkim remakiem japońskiego oryginału. Oba filmy miały swoje premiery tego samego dnia. Kiedyś tam przewinęła mi się oryginalna wersja „The Ring„ ale jakoś nie wspominam jej tak jak tej wersji.
Na podsumowanie rzeknę jedynie, że nie byłam chorym psychicznie dzieckiem i w większości czasu oglądałam bajki. Filmy były jedynie takim ciekawych przerywnikiem. Pamiętacie swoje ulubione filmy z dzieciństwa? Co powiecie na wersję z bajkami?