Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa to najważniejsze spotkanie profesjonalistów branży kosmetologicznej i spa w Polsce. Jego jubileuszowa, 30. edycja odbędzie się w nowym miejscu – na terenie centrum kongresowym EXPO Kraków.
Taką informację wyczytałam gdzieś w internecie. Oczy mi się zaświeciły, bo stwierdziłam, że takie wydarzenie i to pod moim nosem nie może przejść bez echa. Pomyślałam, że będę miała okazję sprawdzenia, co w trawie piszczy i chodziło mi o znanych, drogeryjnych lub niszowych producentów. Rzutem na taśmę zdobyłam wejściówkę na targi i podekscytowana ruszyłam do boju.
Jakież było moje rozczarowanie, kiedy zobaczyłam, że targi dotyczą kosmetyki profesjonalnej. Miały być najnowsze trendy w dziedzinie pielęgnacji, kosmetologii i makijażu a najwięcej było firm, o których pierwszy raz słyszałam. Nie jestem jakimś ekspertem i niestety nie znam większości marek profesjonalnych, a tych było naprawdę dużo. Zupełnie zgłupiałam, gdy zobaczyłam maszyny i narzędzia do masażu, drenażu (wyglądały trochę jak odkurzacze) + pokazy depilacji, masażu i niektórych zabiegów na twarz i ciało.
No cóż trudno, postanowiłam poszukać czegoś dla siebie. Najbardziej zainteresowały mnie lakiery, żele i ozdoby do paznokci, a także firmy, które znałam, czyli: Ziaja, Farmona, Bielenda, Bandi, Organiqe. Ku mojemu zdziwieniu wymienione powyżej firmy przybyły na targi wraz ze swoją profesjonalną marką. A już myślałam, że upoluje jakiegoś fajnego peelinga.
Wielki minus dla organizatorów, którzy nie przewidzieli tłumów, które pojawiły się na targach. Przecisnąć się między stoiskami było niezwykle trudno, a nie wspomnę już o zakręcanych kolejkach do jedzenia i kawy. Oprócz jednego rządku sof do siedzenia nie było gdzie przysiąść. Widziałam dziewczyny obładowane torbami, które musiały siedzieć gdzieś na zimnej podłodze, bo nigdzie nie było miejsca.
No dobra dość narzekania. Byłam pierwszy raz na takim wydarzeniu i może się nie znam. Widziałam relację Katosu z targów kosmetycznych IMATS i wyglądało to trochę inaczej.
Postanowiłam poszukać tego, po co przyszłam, czyli po peeling do twarzy, bo mój właśnie się skończył i maseczkę oczyszczającą, bo maska z The Secret Soap Store (jej recenzja już na dniach) nieco mnie zawiodła. Po drodze natrafiłam jeszcze na stoisko z pędzlami Maestro (znacie w ogóle taką markę?) i moje serducho mocniej zabiło. Już miałam coś oglądać, sprawdzać cenę i moje ulubione kształty pędzle, gdy wtem zdałam sobie sprawę, że, taki pędzel na pewno niejednokrotnie był dotykany przez uczestniczki targów, mógł być też trochę opluty. Skrzywiłam się i poszłam dalej.
Znalazłam też stoisko z kamerą sprawdzającą stan naszych włosów i skóry głowy. Kolejka była taka, że nie sposób, było się tam dopchać. Strasznie żałowałam, bo miałam ochotę na małą diagnozę tego, co się aktualnie dzieje z moimi włosami. Ale wróćmy do tego, po co tu przyszłam.
Zainspirowana wszystkimi osobami chwalącymi pod niebiosa nową linię Ziaji „liście manuka„ postanowiłam wypróbować jeden produkt z tej linii, a jest nim peeling. Jeśli chodzi o maseczkę, to mój wybór padł na oczyszczającą maskę z glinką zieloną i mikrodermabrazją z serii profesjonalnej. Już nie mogę się doczekać, kiedy je wypróbuje. Oprócz tych dwóch produktów otrzymałam multum darmowych próbek z Ziaji.
Podsumowując: Całe wydarzenie nie do końca było przeznaczone dla zwykłych śmiertelniczek takich jak ja. Organizacja wydarzenia według mnie nie była do końca, taka jak ma być i po godzinie łażenia po stoiskach miałam dość. Z zakupów i nowego doświadczenia jestem jak najbardziej zadowolona. Polecam wszystkim fanatyczkom kosmetycznym, które umieją posługiwać się trudnymi nazwami składników kosmetycznych oraz profesjonalistom. Jutro drugi dzień targów, kto ciekawy może zajrzeć.