W końcu nadszedł ten czas, kiedy można włożyć sukienkę bez zakładania rajstop. Nie to żebym nie lubiła rajstop. Wolę jednak zakładać rajstopy w kolorze czarnym, te w odcieniach beżowych jakoś mi nie leżą. Jeśli czytacie mojego bloga od początku, to wiecie, że uwielbiam chodzić w sukienkach i nic, nawet poobcierane uda tego nie nie zmienią.

Ostatnio na Facebooku przyjrzałam się komentarzom pod jednym ze zdjęć, w którym to piękna dziewczyna oczywiście w rozmiarze plus, pozowała w sukience, która O ZGROZO, sięgała jej nad kolano. Panie ekspertki od mody zaczęły wypowiadać się na ten temat, że kobietom plus size nie wypada pokazywać kolan. Że co??

Dzisiaj postanowiłam przyjrzeć się temu nieco bliżej jako, że sama wystąpiłam w sukience, w której pokazuję UWAGA… kolana!

 

 

O co chodzi z tymi kolanami?

Zawsze myślałam, że zbyt duży dekolt czy super mini sukienka lub szorty, czy sukienka z odkrytymi plecami są typem ubrania, kiedy to pokazujemy więcej ciała. Takie kreacje zarezerwowane są dla osób nie tyle szczupłych ile według mnie odważnych. Dlaczego dziewczyna plus size z super cyckami nie może pozwolić sobie na większy dekolt? Może! Tym bardziej dziwią mnie te nieszczęsne kolana, które przez niektóre osoby są odbierane jako coś zbereźnego.

 

 

Bo wiecie, ta dziwna zasada została wymyślona przez kobiety. Bo jak zwykle to one są strażniczkami dobrego smaku i gustu. Same sobie tworzą jakieś dziwne reguły i same sobie tworzą więzy, a później narzekają. Przytoczę, o co chodzi. Chodzi o to, że niektóre z krągłych Pań posiadają taką bułeczkę nad kolanem, która razi w oczy i jest mocno nieestetyczna dla niektórych. I to jest ten cały ból!

 

Długość sukienki ma znaczenie

Tutaj przychodzę do Was ja i moje doświadczenie na ten temat. Nie tak dawno temu mogłam się przekonać, jak wielkie znaczenie ma długość sukienki. Jeśli oglądałyście mój haul mierzymy z sukienkami ze sklepu SzafaAni, to widziałyście tę różnicę. Nawet najbardziej pastelowa i młodzieżowa sukienka nie jest w stanie zmienić tego, że w za długiej sukience można wyglądać bardzo źle. Staram się wybierać sukienki albo w kolano, lekko przed jak najbardziej wchodzą w grę lub maxi. Sukienki do połowy łydki wyglądają na mnie zbyt karykaturalnie. Po pierwsze czuję się w nich jak babcia, a po drugie nie służy to mojemu wzrostowi 165 cm. Wyglądam wtedy jakby moje nóżki i tak krótkie skurczyły się jeszcze bardziej. Uważam, że młode kobiety powinny wręcz chodzić w krótkich sukienkach, to bardzo odmładza. Niestety skojarzenie z długością „babciną” nie wzięło się bez powodu. Starsze Panie zazwyczaj chowają swoje kolana i wybierają bezpieczne długości spódnic i sukienek, czyli właśnie w pół łydki.

 

 

Po co te ograniczenia?

Z drugiej strony, jeśli dobrze czuje się w takiej długości, to po co masz mi odbierać tę przyjemność i komentować i radzić coś, na co nie mam ochoty. Stąd właśnie biorą się kompleksy. Kobiety same sobie naopowiadają bzdetów i pierdół, a potem okazuje się, że nie mogą chodzić w połowie rzeczy dostępnych na rynku, bo za duże kwiatowe wzory, bo za dużo falbanek i pasków, a to poszerza, bo rękaw musi być do łokcia i tak dalej i tak dalej. Świat byłby piękniejszy bez tych ograniczeń.

Dzisiaj mam na sobie sukienkę, która mogłyście zobaczyć w moim filmiku, z haulem mierzymy ze sklepu TONO. Podjęłam decyzję, że zostanie ze mną i myślę, że to była dobra decyzja. Sukienkę można nosić jako kreację do butów na obcasie, ale ja spokojnie założyłabym do niej białe trampki i będzie pasowało. Dzisiaj postawiłam na baleriny.

 

 

Moja stylizacja

Sukienka jest bardzo fajna w noszeniu, ponieważ jest rozciągliwa i nie krępuje ruchów. Ma krój A i jedyne co zauważyłam w jej materiale i tym jak się układa, to trzeba ubrać do niej jakąś obciskającą halkę albo super wysokie majciochy.

 

 

Opowiem Wam nieco o moich nowych baletkach, w których jestem zakochana. To była ich premiera i jeszcze ich za bardzo nie rozchodziłam a przy mojej szerokiej płet… stopie, to jest bardzo ważne. Postanowiłam zamówić je w kolorze ciepłego beżu tak, żeby do wszystkiego pasowały. Kiedyś kupowałam 5-6 par baletek po 30 zł i w każdym kolorze, żeby do wszystkiego pasowały. Kończyło się tak, że po dwóch miesiącach chodzenia rozczłapałam je na amen i po butach. Nadawały się jedynie do kosza i znowu trzeba było szukać i kupować nowe. Zmęczyłam się tymi poszukiwaniami i postanowiłam sprawić sobie coś porządniejszego i z pomocą przyszedł mi sklep Footway, gdzie je zamówiłam. Teraz kiedy mam je na nogach, muszę Wam powiedzieć, że widać różnicę, szczególnie jeśli chodzi o jakość wykonania i wygodę. Jestem w nich zakochana!

Co do samego sklepu, to zamawianie u nich jest dość specyficzne. Kiedy po raz pierwszy trafiłam na ich stronę, to zastanawiałam się, czy nie jestem na jakiejś fejkowej wyszukiwarce. Ale nie. Zamysłem tego systemu jest wyszukiwarka dzięki, której znajdziesz idealne buty dla siebie. Wyszukujesz tylko te buty, które są dostępne w Twoim rozmiarze i nawet są obrazeczki, które podpowiadają jaki typ butów jest ukryty pod konkretną kategorią, a kategorii jest bardzo dużo.

Do całej stylizacji dołożyłam moją ukochaną pastelową torebkę od Manzany. Wyciągnęłam ją po zimie z pudła i będzie mi wiernie służyć kolejny sezon.

 

 

Sukienka – Tono
Baletki – Tommy Hilfiger, Footway
Torebka – Manzana
Naszyjnik – Cellbes
Okulary – C&A

 

Jak Wam się podoba moja stylizacja? Ciekawa jestem czy Wy pokazujecie kolana? Ja bez przeszkód założę jeszcze krótkie spodenki, żeby wszystkim wyszły oczy. Może jakieś szorty co sądzicie? Jestem też ciekawa tego, czy kupujecie droższe porządniejsze buty, czy raczej takie jednosezonówki. Ja nadal jestem zdania, że tanie buty są spoko, ale od dzisiaj rozumiem też, o co chodzi z tymi droższymi.

 

 

Wpis powstał przy współpracy z Footway.